Ania Gurynowicz to pochodząca z Białegostoku założycielka organizacji EndoPositive International, zajmującej się wsparciem kobiet chorych na endometriozę, a także coach zdrowia, mówca i autorka książki „Samotna w tłumie. Endometrioza – Jak z nią żyć?”.
Na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale od kliku tygodni intensywnie promuje w całej Polsce swoją książkę i działalność organizacji. Zapytałyśmy ją o endometriozę, z którą sama się zmierzyła, o przyczyny choroby i jej leczenie, a także o wrażenie, jakie wywarł na niej Białystok po latach nieobecności.
W swojej książce „Samotna w tłumie” wspominasz 26 kwietnia 1986 roku, kiedy wybuchła elektrownia jądrowa w Czarnobylu. Właśnie mija 30 lat od tego strasznego zdarzenia, o którym napisałaś „Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jaki wpływ na moje życie będzie miał ten dzień.” Czy mogłabyś opowiedzieć coś więcej na temat związku tego wydarzenia z twoją chorobą, jaką jest endometrioza, i wieloma innymi schorzeniami?
Ludzie bardzo dużą wagę przywiązują do przyszłości, zapominając o ważnych wydarzeniach (typu Czarnobyl) z przeszłości. Składa się na to wiele czynników, np. czynniki polityczne, ponieważ pewne informacje są podawane społeczeństwu, by nas uspokoić, żebyśmy mogli dalej żyć swoim życiem. Kiedy byłam dzieckiem nie zdawałam sobie sprawy, że wiadomość o jakimś tam wybuchu w obcym kraju, która nie miała wtedy dla mnie większego znaczenia, będzie tak ważna w przyszłości… Tymczasem 20 lat później w Belgii wybuchła epidemia raka tarczycy. Naukowcy zastanawiali się, dlaczego, jak i skąd tyle zachorowań i doszli do tego, że jest to skutek Czarnobyla. W tamtym regionie jest to więc naukowo udowodnione. Nie wiem, czy w naszym regionie też tak jest czy nie, ale na pewno silnie uwarunkowane politycznie.
Medycznie to bardzo skomplikowany temat. Czy tylko Czarnobyl ma wpływ na endometriozę? Na pewno nie, ale jest to jeden z bardzo ważnych komponentów chorób autoimmunologicznych w ogóle. Ale wpływają na nie także np. często podawane antybiotyki, które mogą się później przekładać na cienkie, przeciekające jelita czy osłabienie układu odpornościowego. Nawet produkcja plastikowych opakowań czy używanie mikrofalówki ma wpływ na nasze zdrowie!
Nie każda kobieta wie, czym tak naprawdę jest endometrioza, że to bardzo złożona choroba, którą trudno zdiagnozować, a jeszcze trudniej z nią żyć. Czy mogłabyś w skrócie opowiedzieć naszym czytelniczkom, co to za przypadłość i dlaczego bardzo utrudnia kobietom życie?
Z medycznego punktu widzenia chodzi o to, ze komórki z macicy przemieszczają się w różne miejsca, naprawdę ciężkie do określenia. Mogą być to narządy rozrodcze, jelita, wątroba, kręgosłup, płuca… Powoduje to bardzo duży ból i stany zapalane. Bardzo często endometrioza ewoluuje do raka. W endometriozie najtrudniejsza jest diagnoza, bo często pacjentki przychodzą do lekarza z takimi objawami jak migrena, ból jelit czy innymi dolegliwościami, ale niekoniecznie z bólem narządów rozrodczych. Taka kobieta, która nie wie jeszcze, że ma endometriozę, idzie więc np. do endykrynologa, gastrologa czy reumatologa, a tak naprawdę nie jest to problem do rozwiązania dla żadnego z tych lekarzy. Jedyne praktyczne i optymalne podejście do endometriozy to medycyna integralna – tylko całościowo można zwyciężyć tę chorobę.
Może opowiesz coś więcej na temat tego integralnego podejścia? Czy jako psycholog potwierdzasz, że naprawdę na równi z leczeniem farmakologicznym tak bardzo liczą się dieta i wsparcie psychiczne?
Opowiem to na bardzo prostym przykładzie. Przychodzi pacjentka, której są przepisywane leki, ale pomagają one tylko na pewien okres, po czym symptomy wracają. To znaczy, że faktyczny problem nie został rozwiązany. I zazwyczaj nikt nie pyta cię, jaka jest twoja historia, skąd jesteś, jakie było twoje dzieciństwo? Pytają tylko o „teraz”…
Czyli jest to skupienie tylko na skutkach, a nie na przyczynach?
Jak najbardziej. Dlaczego medycyna konwencjonalna sobie z tym nie radzi? Głównie dlatego, że pacjentka jest odsyłana od jednego lekarza do drugiego, a ci lekarze absolutnie się ze sobą nie komunikują. Jeden patrzy na jeden problem, drugi na inny, a nikt nie złoży tego w całość.
Czy sama stosowałaś niekonwencjonalne metody leczenia? Jakieś skuteczne preparaty, które można zarekomendować osobom chorym?
Jak najbardziej. Przede wszystkim wszystko jest zatwierdzone, nie ma nic nielegalnego albo takiego, co musielibyśmy kupić pod stołem. To pierwsza ważna sprawa. Druga sprawa to to, że ja osobiście spróbowałam każdej dziedziny medycyny. Od irydologii po wszelkie naturalne sposoby leczenia i również konwencjonalną medycynę, bo miałam też operację, której nie dało się uniknąć. Dieta też jest bardzo ważnym komponentem leczenia. Jaka dieta? Ciężko tu generalizować. Nasza organizacja, EndoPositive International bardzo dba o indywidualność. Każda chora powinna być traktowana bardzo indywidualnie. Dla jednej osoby najlepszy może okazać się weganizm, dla innej paleo czy jeszcze jakaś inna. My, EndoPositive, patrzymy na twoje potrzeby, twoją historię zdrowia, twoje wyniki i dostosowujemy to do twoich indywidualnych potrzeb.
A propos organizacji EndoPositive International. Jak duża jest? Jakie wsparcie mogą otrzymać kobiety, które się do niej zgłoszą? W jaki wielu krajach działacie?
Jesteśmy w obu Amerykach, w Hiszpanii, w Rosji, a także w Kenii, Nigerii, Autralii, no i w Polsce. Tutaj co miesiąc organizujemy warsztaty, na których wykładają prelegenci z pewnych dziedzin medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Można tam spotkać inne kobiety cierpiące na endometriozę, w mniej lub bardziej zaawansowanym stadium choroby. Budujemy też bazę zaufanych lekarzy, od których można uzyskać wsparcie. Edukujemy, łączymy, inspirujemy, pokazujemy, że można z tą chorobą żyć i nie musi ona rządzić naszym życiem. Być może ta choroba jest w naszym życiu po to, żebyśmy poszły jeszcze dalej, byśmy sięrozwinęły, stały się bardziej świadome i zajęły sobą.
W swoich działaniach wykorzystujecie nowoczesne kanały komunikacji, takie jak YouTube i media społecznościowe. Czy widać skutek takich waszych działań? Trafiacie do zainteresowanych?
Żyjemy w globalnej wiosce, w zasadzie nie ma ona granic. Wystarczy znać angielski, by dzięki jednemu przyciskowi, siedząc w domu, być jednocześnie gdziekolwiek na świecie. Nasz blog jest prowadzony w języku polskim, angielskim, rosyjskim i hiszpańskim. Cały czas się rozwijamy, a media społecznościowe to oczywiście największa machina, by to wszystko rozprzestrzenić. Nie mamy siedziby i robimy wszystko jak najmniejszym kosztem, a wszystkie środki, jakie mamy wykorzystujemy na pomoc chorym kobietom.
Udzielacie także wsparcia poprzez sesje na skypie – czego one dotyczą? Czy prowadzisz je sama, czy także inne osoby się tym zajmują?
EndoPositive składa się z wielu ekspertów. Psychologowie, lekarze, onkolodzy, ginekolodzy itd. Wszystko można znaleźć na naszej stronie endopositive.org. Tak, mamy konsultacje na skype, na Google Hangout, mamy również osobę na Polskę, która robi zielony detoks. Bardzo go polecam każdej „endokobietce”. Tak naprawdę kraj nie ma znaczenia, bo np. Polacy są w całej Europie i nie tylko. Uważam więc, że wykorzystywanie mediów społecznościowych czy programów tego typu jak Skype, jest naprawdę fantastycznym narzędziem, żeby dotrzeć do jak najodleglejszych miejsc na Ziemi, gdzie kobiety są w potrzebie.
Chciałabym jeszcze wrócić do zielonego detoksu, o którym wspomniałaś. Czy mogłabyś opowiedzieć o nim więcej?
To jest profesjonalna metoda oczyszczania organizmu prowadzona pod naszym ścisłym nadzorem. Detoks jest słowem bardzo modnym dzisiaj, ale by przeprowadzić detoks tak, by nie zaszkodzić, potrzebny jest ktoś kompetentny w tej dziedzinie. Detoks to pierwszy i najważniejszy krok, który przyspiesza drogę do zdrowia. Jeśli zaczniemy od niego, to podczas pierwszych czterech miesięcy całościowego leczenia dajemy niezłego kopa organizmowi, by uruchomił samouzdrawianie, które w nim mamy.
Wracając do pierwszego pytania: czy kiedy wracasz do Białegostoku, czy wracają także te przykre wspomnienia i skojarzenia z chorobą, jej początkiem, który mógł się wziąć od wybuchu w Czarnobylu? Czy jednak potrafisz odciąć się od tego i cieszyć naszym miastem?
Generalnie odcinam wszystko, co jest negatywne. Jestem osobą bardzo optymistyczną, pozytywną, wesołą i każdy, kto mnie zna, na pewno to potwierdzi. Moje miasto zmieniło się w bardzo piękny sposób i rozbudowało do tego stopnia, że tuż po przyjeździe nie potrafiłam po nim jeździć – jeżdżę dopiero od trzech dni, choć jestem już tutaj 3 miesiące. Wszystko mi się tuj podoba i wcale nie patrzę na Białystok przez pryzmat Czarnobyla, jak w ogóle nie patrzę na swoje życie przez pryzmat mojej choroby.
W internecie jesteś wręcz opisywana jako osoba, która pokonała chorobę. To możliwe?
Da się ją pokonać! Można z endometriozą żyć bezobjawowo. Czy jest ona uleczalna czy nie, to jest kwestia zawsze sporna, ale można żyć jak najbardziej bezobjawowo. Ja tak właśnie żyję od wielu lat i nie jestem w tym odosobniona – jest wiele kobiet, żyjących z endometriozą bezobjawowo. Są kobiety, które miały wszystko usunięte i nie są dziś na hormonach.
Czyli można… Mam jeszcze jedno pytanie o Białystok. A właściwie o wyjazd stąd. Dlaczego wyjechałaś? Jak to się wszystko potoczyło, że działasz na Zachodzie, ale nie zapominając o Polsce?
Wyjechanie z Polski było moim marzeniem od dziecka. Jak można przeczytać w mojej książce – w wieku 13 lat wyjechałam do Norwegii i poczułam inny świat. Już wtedy wiedziałam, że nie będę w Polsce mieszkała, ale nie wiedziałam, że to będzie akurat Ameryka. Jestem kobietą przedsiębiorczą, miałam wiele biznesów zanim zaczęłam ten… A ten zaczął się od tego, ze zostałam zdiagnozowana. Oczywiście dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z wagi problemu, że jest to problem ogólnoświatowy. Zaczęłam rozmawiać z innymi kobietami i zobaczyłam, że jest to naprawdę duży problem w Polsce. Postanowiłam pomóc chorym, by lepiej mogły sobie radzić z chorobą. Zrobiłam to z czysto sentymentalnych powodów – po prostu dlatego, że jestem stąd postanowiłam otworzyć grupę także na Polskę. I jest to w tej chwili jedna z najbardziej prężnych moich grup na świecie.
Dziękuję bardzo za rozmowę!
Ja też dziękuję!
Rozmawiała Buhasia