Restauratorzy, kucharze i kelnerzy – wszyscy czekają na zapowiadane, szczegółowe plany dotyczące stopniowego odmrażania gospodarki. Wielu właścicieli ma nadzieję, że ogródki gastronomiczne zostaną dopuszczone do użytku w reżimie sanitarnym, jeszcze przed całkowitym otwarciem lokali. Zwykle goście mogli jeść na świeżym powietrzu już pod koniec kwietnia – dzisiaj wiadomo, że sezon wystartuje z opóźnieniem. Pytanie brzmi – jak dużym?
– Ogródków przy restauracjach nie da się otworzyć z dnia na dzień. Do tego potrzebne są pozwolenia, zakup odpowiedniego wyposażenia, uwzględniającego na przykład większą przestrzeń między stolikami, elementy dekoracyjne, rośliny, wymagania miasta. Wielu właścicieli restauracji zrezygnowało także z opłacania koncesji. Załatwianie tego typu formalności trwa – nie da się ich pominąć i przyjmować gości chwilę po tym, jak uzyskamy zielone światło – zwraca uwagę Urszula Olechno, współwłaścicielka KOKU Sushi, największej sieci sushi barów w Polsce.
– Na tę chwilę jest to chyba jedyne sensowne rozwiązanie. Nawet 3-4 stoliki w ogródku ze sprawną obsługą i szybkim menu są w stanie zacząć generować większy obrót niż dania typowo na wynos – komentuje Marcin Budynek, właściciel augustowskiej Tawerny Fisza.
– W mojej ocenie otwieranie samych ogródków nie ma większego znaczenia – nie mieszkamy w Hiszpanii czy na południu Włoch. Warunki pogodowe nam nie sprzyjają. Całkowite otwarcie lokali to jest to, na co czekamy – mówi Maciej Tomaszewski szef kuchni i właściciel restauracji Sztuka Mięsa w Białymstoku.
Ludzie do pracy pilnie poszukiwani
– Wyraźnie widzimy, że spora liczba osób do tej pory związanych gastronomią, zmieniła zawód. Po pierwszym lockdownie zajęło nam 5 tygodni, by znaleźć jednego kucharza, a zatrudniona osoba zaczęła pracować zaledwie tydzień przed drugim zamknięciem. Obecnie od dłuższego czasu szukamy też 3 osób do pracy – tłumaczy właściciel Sztuki Mięsa.
– Nasza sieć dobrze poradziła sobie na rynku delivery, nawet w szczycie pandemii otwieraliśmy nowe restauracje. Problem znany jest nam więc już od roku. Chcemy jednak przekonać potencjalnych pracowników, że istnieją lokale, które są nadal stabilne – nie mają zastojów w sprzedaży i oferują szansę na rozwój zawodowy, nawet w tych niepewnych czasach – przekonuje współwłaścicielka KOKU Sushi.
Wszystko stoi – a opłaty bez zmian
– Trwanie w zawieszeniu jest nie tylko uciążliwe, ale wiąże się dla nas z konkretnymi kosztami. Dla przykładu, od stycznia obowiązuje nas konieczność używania kas fiskalnych online. Ponadto płacimy podatek od nieruchomości czy podatek od produktów z większą zawartością cukru. Moim zdaniem w tej sytuacji ogródki mogłyby pomóc nam stopniowo wychodzić z zastoju i przygotować się na całkowite odmrożenie gastronomii – zwraca uwagę Marcin Zalewski, współwłaściciel sieci kawiarni the White Bear Coffee. – Mamy nadzieję, że zaproponowane ramy okażą się na tyle stabilne, że pozwolą nam na konkretne plany, a nie jedynie domysły.
– Nie chodzi tu tylko o przygotowanie w sensie materialnym czy kadrowym, ale przede wszystkim – mentalnym. Niepewność dotyka nas wszystkich, także pracowników. Jakakolwiek strategia dałaby nam możliwość dalszego rozwoju firmy – podsumowuje restaurator.