Wielkanoc w kwietniu może zaskakiwać pogodą – w końcu „kwiecień-plecień…”. Lekko obrażeni na niesprzyjającą aurę staramy się prędko skończyć przedświąteczne porządki (co roku to samo!, brrr….!), zrobić ostanie zakupy i upiec pyszne ciasto. Nie mamy czasu się zatrzymać. A może warto?
Względy religijne – to też mam na myśli. Triduum Paschalne i Niedziela Zmartwychwstania to piękne głębokie Święto, mocno zakorzenione w kulturze naszego kraju. Więc zamiast biadolić nad przypalonym ciastem, warto może pomyśleć o Jezusie?…
A przynajmniej o swoich dzieciach, rodzicach, partnerach? Bo tak naprawdę do tego dążę: żeby Święta nie były dla nas, kobiet, tylko gonitwą ze szmatą i blachą do pieczenia. Żebyśmy przestały przejmować się świeżą plamą na szybie, bo dziecko jadło akurat jajko-niespodziankę i podniecone wyglądało przez balkon, przyklejając do niego umorusaną buzię…
Czy nie warto rzucić mopa w kąt i usiąść do wspólnego malowania pisanek i robienia świątecznych ozdób? Albo w Wielką Sobotę iść do kościoła i uczestniczyć w nastrojowym nabożeństwie z ogniskiem i święceniem ognia? Czy nie lepiej w Niedzielę Zmartwychwstania, zamiast siedzieć przed telewizorem z pełnymi brzuchami, iść na spacer, a w razie brzydkiej pogody, na jaką się zanosi, przygotować kilka gier rodzinnych? Rozmawiać, cieszyć się byciem razem…
Nie dajmy się zagonić do sprzątania i gotowania i same się do tego nie zaganiajmy! Zaprośmy do pomocy męża i dzieci, niech zaangażują się w pieczenie ciasta i gotowanie żurku. A sprzątanie można odłożyć na „po Świętach” i zorganizować wielkie wiosenne (rodzinne porządki). Jezus się nie obrazi, jeśli nie umyjesz okien i nie wytrzesz kurzu pod wersalką. Może wystarczy szybkie ogarnięcie?
Sama sobie będziesz wdzięczna za więcej wolnego czasu. W końcu od tego są Święta: to czas na refleksje i wypoczynek. Szkoda, ze tak często o tym zapominamy…
Buhasia