Agnieszka Wiszowata to kobieta pełna pozytywnej energii i wiary w to, że życie jest proste. Na co dzień żona, mama, właścicielka psa i prezenterka w Radiu Akadera.
Z wykształcenia pedagog i pośrednik w obrocie nieruchomościami. Czasem, kiedy bardzo ją coś poruszy, daje upust swoim poglądom w felietonach na łamach MamaDu.
Agnieszka jakiś czas temu napisała książkę „Sam & Riko”, która opowiada o przyjaźni małego chłopca i psa. To właśnie z powodu książki postanowiłyśmy zadać jej kilka pytań.
Pomysł na książkę wziął się oczywiście z życia. Rozumiem wychowywanie dziecka i posiadanie psa, ale żeby od razu pisać o tym książkę? Jak wpadłaś na to, żeby napisać „Sam&Riko”?
Historia jest krótka. Pewnego dnia obudziłam się z takim przeczuciem, że coś się wydarzyło lub ma się wydarzyć. Wtedy czuje się taki charakterystyczny wewnętrzny niepokój, takie ściskanie w żołądku. Kiedy przypomniałam sobie, że chodzi o sen, natychmiast podzieliłam się tym wspomnieniem z mężem, mówiąc: „wiesz, śniło mi się, że napisałam książkę”. Na co on ze spokojem odpowiedział: “to napisz”. I już nie miałam wyjścia. Książka musiała zostać napisana.
Opowiedz krótko naszym czytelniczkom, o czym jest książka?
„Sam&Riko” to książka składająca się z siedmiu historii. Każda z nich opowiada o innym problemie, innej sytuacji, w której naturalnie znajdują się dzieci, a właściwie całe rodziny. Jest nauka czystości, rozpoczęcie nauki, wyjazd na wakacje czy występy publiczne. Sytuacje angażują całą rodzinę, a przy okazji uwydatniają pewne analogie: Sam idzie do przedszkola – pies trafia na szkolenie; Sam występuje w przedszkolu na scenie – Riko występuje na wystawie psów itd. Książka ma za zadanie bawić i pokazywać, że życie z psem, nawet tak dużym jak Biały Owczarek Szwajcarski nie jest trudniejsze, jest po prostu bogatsze o kolejne doświadczenia. Obcowanie z psem poszerza horyzonty, uczy empatii oraz odnajdywania radości w codziennych chwilach. O tym chciałam napisać i mam nadzieję, że tak jest odbierana książka „Sam&Riko”.
Książkę zilustrowała inna białostoczanka, Paulina Engen. Jak wam się współpracowało? Zaufałaś jej całkowicie, czy jednak dałaś jakieś wskazówki odnośnie ilustracji?
Z Pauliną znamy się od dziecka, właściwie od zawsze. Pamiętam jej bardzo wczesne zamiłowanie do rysowania. Jako dziecko tworzyła bardzo dużo. Sama wymyślała postaci i tworzyła tekturowe lalki, którymi potem bawiłyśmy się razem. Zawsze ją za ten talent podziwiałam. W życiu dorosłym jej prace były bardziej mroczne, poważne, raczej nadające się do ilustrowania skandynawskich legend niż książek dla dzieci, ale poczułam, że jakoś ta nasza współpraca zadziała. Wiedziałam, że Paulina odnajdzie sposób, by oddać radosny charakter tej książki.
Założyłyśmy wspólnie, że ilustracje będą zachowane w duchu książek z naszego dzieciństwa – będą proste i czarno-białe. Bardzo mi na tym zależało, ponieważ uważam, że za dużo jest pozycji, które narzucają małym czytelnikom, jak “należy” widzieć to, co się czyta, a za mało pozostawiają miejsca na wyobraźnię. Lubię, gdy ilustracja coś podpowiada, a nie narzuca. Takie były moje wytyczne i myślę, że to się udało. Chciałam też, by Paulina zachowała pewne podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci. Pomyślałam, że dla tych, którzy nas znają, zabawnie będzie widzieć nas na kartach książki.
Łatwo wychowywać małe dziecko z dużym psem? Wielu rodziców boi się, że zwierzę może dziecku coś zrobić… Potrafisz rozwiać te wątpliwości?
Czy łatwo? Dzieci w ogóle nie wychowuje się łatwo. Przede wszystkim warto pamiętać, że gdy w domu jest małe dziecko i pies, to najczęściej pomocy i ratunku potrzebuje… pies. To on jest dręczony, ciągany za uszy i futro, jemu kradnie się jedzenie z miski itd. To jemu dzieje się krzywda na co dzień. Takich filmików w sieci jest cała masa. Ludzie się tym chwalą. Ja zawsze staję w obronie psa, bo on nie potrafi przyjść do nas na skargę. Trzeba go uszanować i zadbać o jego prywatną przestrzeń. Są oczywiście psy mniej i bardziej cierpliwe, i wiem, że niektóre potrafią znieść wiele, ale czy naprawdę w posiadaniu psa chodzi o to, żeby wystawiać na próbę jego cierpliwość, miłość i zaufanie do nas?
Pies, który ufa, nie gryzie. Ja ugryziona byłam raz. Była to adoptowana ze schroniska suczka, kundelek po przejściach. Była u nas pierwszy dzień i źle zinterpretowała moje zachowanie. Chciałam ją pogłaskać, a ona przestraszyła się i chwyciła mnie za palec. Oczywiście to nie było nic poważnego, ale krew poleciała, był płacz i dramat, że chciałam dobrze, a pies mnie ugryzł. Mogliśmy ją wtedy oddać. Bo kto by chciał psa, który gryzie dzieci? Ale moi rodzice postanowili dać jej (i nam!) drugą szansę.
Nuka żyła w naszej rodzinie kilkanaście lat. Była lojalna, wierna i całkowicie zaangażowana w uszczęśliwianie mnie i mojego brata. Nigdy potem nikogo nie ugryzła. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy potem już się nie bała.
Na co dzień, oprócz pracy w radiu, piszesz też felietony na MamaDu – jaką tematykę najbardziej lubisz poruszać?
Zasadniczo piszę rzadko. Mam takie przekonanie, że niewiele mam do powiedzenia, do napisania. Wiem, że dla tych, którzy mnie znają, to może wydać się zabawne, bo z natury jestem gadułą. Myślę, że nie jest najważniejsze, by ludzie poznali mój punkt widzenia. Jest wiele osób mądrzejszych ode mnie, które lepiej ubierają życie w słowa. Kiedy już piszę, to dlatego, że coś mnie poruszy…i wtedy napisać muszę. Inaczej się uduszę 😉
Za co lubisz Białystok?
Lubię myśleć o Białystoku jak o miejscu, które wybiera się do życia. Nie żyje się tu z przypadku. To miejsce kocha się za klimat, czystość, spokój i… brak anonimowości. Tu każdy jest czyjąś rodziną, sąsiadem, koleżanką z ławki. Czasem potrzeba wiele dystansu do siebie, żeby móc swobodnie poruszać się w tych zawiłych relacjach. Ale ma to swój urok.
No i tu nie trzeba się spieszyć (nie tak, jak w większych miastach), a to właśnie pospiech tłumi radość życia.
Czy nasze miasto pozwala kobietom się rozwijać?
To bardzo trudne pytanie, bo sięga dalej niż granice miasta. Przede wszystkim to pytanie o mentalność ludzi. Kiedy pomyślę o tym globalnie, to tak, kobiety w Polsce i na Podlasiu mają już dobrze. Jeśli chcą, to mogą robić to, co kochają. Białystok jest miejscem pełnym ludzi z pasją, artystów, kreatywnych przedsiębiorców i działaczy. Znam wiele kobiet, które uczą się, zakładają biznesy, rozwijają się zawodowo. Są też pięknymi, zadbanymi mamami! Ostatnio wielkie wrażenie zrobiła na mnie akcja wspólnego ćwiczenia w parku na Plantach. Młode mamy biegną z wózkami i swoimi pociechami do parku i razem, motywując się, wracają do formy po ciąży. Świetna inicjatywa, pełna uśmiechu i dobrej energii. To świetny przykład na to, że czasem wystarczy po prostu wyjść z domu, by dostrzec ogrom możliwości.