Spoglądam przez okno na ogród i niezaprzeczalnie widzę, że jesień nadchodzi coraz większymi krokami. Od trzech tygodni kwitną już jesienne dalie, na polach właśnie skoszono zboże, a na niebie coraz częściej obserwuję klucze lecących ptaków. Nie tylko przyroda zmienia swój nastrój i wygląd. My również odczuwamy inne emocje, inną aurę. Sięgamy częściej po cieplejsze ubrania, chcemy otulać się ich miękkością lub rozweselić barwą. Projektanci kuszą nas nowymi ciekawymi fasonami i kolorami. A my ulegamy tej przyjemnej grze w barwę i formę.
Warto przy tym pamiętać, że projektanci też poddają się tym emocjom już nieco wcześniej, tworząc kolekcję. A my widzimy efekt tej gry na początku każdego sezonu. Czerpią ze swoich przeżyć, wrażliwości, uczuć, otaczających barw, form, zdarzeń. Zamykają w odpowiednią formę ubioru przesłanie, które on ma spełnić. Może nim być funkcja i użyteczność, może to być plastyczność, emocje, a nawet nastroje społeczne. Dlatego tak wielką mamy różnorodność w modzie, tyle pomysłów i propozycji, z których możemy wybrać to co jest nam najbardziej bliskie. W czym będziemy się czuli najlepiej, czym będziemy zachwycać, albo co będziemy chcieli przekazać.
Ja ulegam tylko tym modelom, które mogą złączyć się ze mną. Wiele form mnie zachwyca, inspiruje, po niektóre z nich wyciągam nawet rękę, aby je przymierzyć. Ale nie wszystkie oddają moje emocje i mimo, że mi się podobają, wracają na sklepową półkę. Myślę, że warto wsłuchać się w siebie i z całego morza pięknych propozycji wybrać tylko to, co będzie naprawdę nasze.
Można to łatwo określić, zastanawiając się przez chwilę co lubimy, co powoduje, że w otaczającym nas świecie zatrzymujemy się, aby zauważyć piękno.
Ja wybrałam kilka ujęć, które spowodowały, że chciałam je zatrzymać na dłużej i przeprowadziłam paralelę między tym, co mnie otacza, a propozycjami z wybiegu na JZ 2014/15.
Artykuł przygotowała: Marta Otto, projektantka mody.