Jej żywioły to taniec i teatr. Anna Żebrowska związana jest z Teatrem Narwal, Stowarzyszeniem Kobieteria, a także z Federacją Organizacji Pozarządowych Miasta Białystok. Świetnie odnajduje się też w kuchni, prowadząc warsztaty kulinarne.
W wywiadzie opowiedziała nam m.in. o tym, czym zajmuje się Teatr Narwal, dlaczego jej zdaniem ruch to język oraz skąd zna tajemnice warzenia prawdziwych bulionów.
Jest pani niezwykle aktywną, wielozadaniową osobą. Fundacja Teatr Narwal, taniec, warsztaty kulinarne i pewnie wiele innych działań. Jak znajduje pani siłę i czas na to wszystko?
Jestem szalenie niezorganizowaną osobą. Kiedyś bardzo to mi przeszkadzało i za wszelką cenę chciałam uporządkować swoje życie, kupiłam nawet organizer. Z perspektywy czasu wiem, że w moim przypadku to się nie sprawdza. Chaos to mój sprzymierzeniec, poza tym wszystko, co robię, uwielbiam! Czyli nigdy nie pracuję. I tak naprawdę wszystkie te zajęcia się łączą i uzupełniają.
Czym obecnie zajmuje się Teatr Narwal?
Właśnie organizujemy artystyczne półkolonie, na stałe prowadzimy koła teatralne, plastyczne, scenograficzne. W co drugą niedzielę zapraszamy na spektakle teatralne. Naszą misją jest wychowanie przez sztukę. Pracujemy głównie z dziećmi, bo te mają najmniejszy wpływ na to, w jakich warunkach się urodziły i w jakich dorastają. Chcemy wyrównywać szanse rozwojowe i edukacyjne gdzie tylko się da. Staramy się też łączyć ludzi, smutne jest to że większość konkursów nosi tytuł „ konkurs recytatorski domów dziecka”, „turniej piłki nożnej domów dziecka” etc. Czyżbyśmy mieli system kastowy?
Ciągle jest też pani instruktorką tańca. Jak się zaczęła przygoda z tańcem i gdzie teraz wyładowuje się pani fizycznie/tanecznie?
Fizycznie wyładowuję się na siłowni, taniec to zupełnie inna sprawa. Od 7 lat prowadzę zajęcia w Studiu Tańca Max Dance, Teatrze Narwal. Razem realizujemy spektakle taneczne, teatralne.
Ruch to język, w którym można się komunikować ponad uprzedzeniami, stereotypami. Język, który się czuje, a nie racjonalizuje. Tańczyć też może każdy i naprawdę każdy potrafi, czasami się tylko wstydzimy bądź boimy się oceny innych. Tańcząc przełamujemy własne blokady, uwrażliwiamy się, uczymy akceptacji siebie i innych. Mogę tak wymieniać w nieskończoność, dlatego wykorzystuję taniec w mojej pracy z dziećmi i dorosłymi.
Jeszcze kulinaria. Skąd wiedza o zupach i bulionach, których gotowania uczyła pani ostatnio na warsztatach?
Bulion to esencja smaku. Od dobrego bulionu zaczyna się wiele potraw, nie tylko zupy. Uwielbiam jeść, dlatego uwielbiam gotować. Moja prababcia Anna była mistrzynią bulionów, sama robiła coś w rodzaju kostek rosołowych, odparowując przez wiele godzin wywar do bardzo intensywnego koncentratu. Zwiedzanie innego kraju, regionu, zaczynam od zupy. Uwielbiam zupy bałkańskie i miałam to szczęście, że zaprzyjaźniłam się z bułgarskim restauratorem, który co roku zaradza mi jakiś kulinarny sekret. Kraje słowiańskie wiodą jednak prym w zupach, Polska jest w czołówce. Wiecie, że w Polsce jest aż 13 rodzajów żurków?
Niesamowite! Jaką kuchnię pani preferuje i promuje?
Prawdziwą!
Działa pani aktywnie w kobiecych kręgach, jest pani członkinią stowarzyszenia Kobieteria. Kilka lat temu zapraszała Pani kobiety do udziału w Kole Gospodyń Miejskich. Czy zawiązywanie takich kobiecych grup wynika z tego, że widzi pani w naszym mieście taką potrzebę? Współczesne, nowoczesne mieszkanki dużych miast powinny wracać do korzeni, przebywania ze sobą i wspólnej pracy?
Powinność to słowo, którego unikam, w szczególności jeśli mowa o kobietach. Kobieteria w moim życiu pojawiła się z czystych egoistycznych pobudek. Jestem kobietą. Kocham ludzi i kocham być z ludźmi, pracować z ludźmi, uczyć się od ludzi. Potrzeba spotykania jest, Koło GM cieszyło się dużym zainteresowaniem, dlatego wiosną ruszamy znowu. Panie dopytują. Dziergamy, stukamy młotkiem, wymieniamy się przepisami, czasem tylko pijemy herbatę i rozmawiamy, jak to baby. Zapraszam.
Należy Pani do Federacji Organizacji Pozarządowych Miasta Białystok. Proszę przybliżyć naszym czytelniczkom, czym zajmuje się Federacja.
Federacja to stowarzyszenie 62 organizacji pozarządowych działających w Białymstoku. Federacja działa na rzecz tych organizacji. Współpracujemy, nie rywalizujemy. Pomagamy sobie nawzajem, wymieniając się doświadczeniami czy pożyczając rzutnik do projektu. Moim zadaniem w federacji jest animacja i integracja. Czyli znowu łączenie i bawienie.
Jak się Pani mieszka w Białymstoku? Co nasze miasto Pani daje?
Dużo podróżuję i zawsze z uśmiechem wracam do Białegostoku. Ale w duszy jestem wieśniaczką, marzę o wyprowadzce na wieś. Tam zapiszę się do koła gospodyń wiejskich i zaproszę do nas miejskie. Najpierw potańczymy, potem pogotujemy.