Jakiś czas temu na Facebooku rzucił mi się w oczy post jednego z białostockich portali informacyjnych. Zawierał link do ich artykułu: że coś gdzieś komuś przeszkadza.
Pewien mój znajomy skomentował to w dowcipny sposób (w końcu stary kabareciarz z niego), który można streścić w dwóch słowach: przestańcie narzekać. Słusznie zauważył, że portal ów od dłuższego czasu specjalizuje się w niepozytywnych wiadomościach i jątrzeniu.
I niestety nie tylko ten. Gdzie się nie obejrzę w Internecie, tam zalewa kogoś fala hejtu. To słowo już tak się u nas przyjęło, że nawet Word mi go nie podkreśla.
Przyjęło się i to nie tylko w sieci.
Narzekanie na polityków i Kościół to właściwie już nasz sport narodowy. No dobra, na kogoś narzekać trzeba, by nie wybuchnąć od nagromadzenia jadu. Ale czy powodem do utyskiwań musi być dosłownie wszystko?
Że wstajesz i pada. Że córka sąsiadów znów nie powiedziała „dzień dobry”. Że autobus dwie minuty za wcześnie lub dwie za późno. Że drogę remontują albo jej nie remontują i dziurawa. Że kolejka w aptece. A kobieta jeszcze siedzi z wywalonym cycem i dziecko karmi! A na fejsie ktoś dodał coś o imigrantach. Znów ma być ostra zima. Śledzie książkowe postawili – bez sensu, bo żule rozkradną. Rynek taki ładny był, z drzewami – betonem zalali!
Zaraz na to wszystko (i jeszcze więcej) stosowny statusik czy komentarz się wstawi. Niech wszyscy wiedzą, z czym się nie godzisz.
Mam wrażenie, że czasem już przesadzamy. To narzekanie robi się niepatriotyczne. Abstrahując od tego, kto jest u władzy (bo zawsze ten, kto jest, komuś nie pasuje), warto spróbować docenić małe rzeczy, a przynajmniej dobrze przemyśleć daną rzecz, zanim się ją skreśli.
Nie mówię, że mamy tańczyć, jak nam zagrają i zjadać ze smakiem każdą kiełbasę wyborczą. Warto jednak przemyśleć sprawę, zanim się ją „zhejtuje”. Przemyślany osąd prowadzi do konstruktywnej krytyki, a nie zwykłego narzekactwa. Lepiej przytaczać sensowne argumenty niż toczyć pianę i nazywać wszystkich patałachami (żeby tylko patałachami!).
Lepiej też zamieniać pozornie beznadziejne sytuacje w pozytywne zdarzenia. Pierwszy powiedz młodej sąsiadce „dzień dobry”, może jej się zrobi głupio i się nauczy? Jeśli remontują drogę, to wiadomo, że po czasowych niedogodnościach będzie się lepiej jeździło. Nie remontują? Przynajmniej nie robą hałasu i utrudnień. Śledzie książkowe? O, fajnie, poczytam coś na przystanku.
Wierzę, że przejawem patriotyzmu, zwłaszcza takiego lokalnego, jest docenianie tego, co się dzieje wokół. Zauważanie zmian i chwalenie się nimi lub ich konstruktywne krytykowanie, jeśli okażą się nietrafione. Krytykowanie bez nienawiści i obrażania.
Z okazji Narodowego Święta Niepodległości postanawiam mniej narzekać. Amen.