Każde miejsce jest dobre do działania. Wywiad z założycielkami Fundacji Białystok Działa MY


Od lewej: Magdalena Jarosz, Vita Kociubajlo, Ewelina Nikonowicz, Joanna Misiuk

Fundacja Białystok Działa MY to inicjatywa aktywnych białostoczanek, które zapragnęły robić coś dla innych i zarażać pasją pomagania. Czym zajmuje się Fundacja? Jakie ma plany na przyszłość? Dlaczego warto działać? O to wszystko zapytałyśmy Vitę Kociubajło – Prezes Fundacji oraz Joannę Misiuk – Fundatora Fundacji.

 

Zanim rozmowa – przedstawiamy sylwetki trzech założycielek Fundacji Białystok Działa MY.

 

Vita Kociubajło – Prezes Fundacji. Dyrygentka chórów młodzieżowych, dziecięcych i seniorów. Przyjechała do Polski 22 lata temu – na festiwal do Hajnówki i już tutaj została. Od 3 lat mieszka w Białymstoku, dyryguje i prowadzi zespoły. Uczy religii. Działalność w Fundacji jest dla niej ogromną wartością.

 

Joanna Misiuk – Fundator Fundacji. Od 2018 radna miejska, przewodnicząca Komisji Edukacji i Wychowania w Radzie Miasta. Prowadzi żłobek Poziomka w Białymstoku. Zajmuje się pozyskiwaniem środków unijnych i ich wdrażaniem w różnych organizacjach pozarządowych. Lokomotywa napędowa do działań Fundacji i nie tylko. Wierzy, że do pracy społecznej potrzebni są ludzie, którzy są obok oraz pasja do pomagania innym.

 

Ewelina Nikonowicz – Przewodnicząca Rady Fundacji, dyrektor Przedszkola Niepublicznego Aniołki w Białymstoku. W Fundacji koordynuje działalność wolontariuszy. Jest jednym ze współorganizatorów szkółki sobotniej dla dzieci polskich i ukraińskich.

 

 

Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Joanną Misiuk i Vitą Kociubajło.

 

 

Skąd pomysł na założenie Fundacji? Jaka jest jej misja?

 

JM: Fundację założyłyśmy we trzy. Oprócz Vity i mnie jest z nami jeszcze Ewelina Nikonowicz. Każda z nas miała chęć założyć jakąś organizację pozarządową, która działałaby społecznie. Któregoś popołudnia spotkałyśmy się przy kawie i zaczęłyśmy rozmawiać właśnie o działalności społecznej. Ja miałam pomysł na założenie fundacji, dziewczyny przyklasnęły.

Fundacja pierwotnie miała się zajmować wspieraniem dzieci i młodzieży w zakresie edukacji, wychowania czy ewentualnie wymiany międzynarodowej. Potem stwierdziłyśmy, że będziemy wspierać również seniorów i kobiety. W międzyczasie wybuchła wojna w Ukrainie i z racji tego, że Vita, która jest prezesem Fundacji, pochodzi z Ukrainy (co prawda przyjechała długo wcześniej przed wojną), nie było innej możliwości niż rozpoczęcie działalności pomocowej dla osób z Ukrainy.

 

 

VK: Tak, Ukraina ukierunkowała nas w tę stronę, ale nasza pierwotna misja jest nadal aktualna. Jesteśmy kobietami, a kobieta, to – powiedziałabym – takie centrum, serce społeczeństwa. To głównie my wychowujemy dzieci, jesteśmy zabiegane, bo ciągle trzeba je gdzieś zawieźć, przywieźć, wysłuchać i zrozumieć. Obok nas są mężczyźni, którzy nas wspierają. Ich działanie w Fundacji też jest mocno widoczne, pomagają nam na każdym kroku.

Jeśli chodzi o osoby z Ukrainy, to widzimy, że przyjechały głównie kobiety z dziećmi, by te dzieci uratować od wojny. Niektóre przyjechały ze starszymi rodzicami. Widzimy, że to dalej jest ta sama misja – pomagamy kobietom, osobom starszym i dzieciom odnaleźć się w nowej sytuacji, w której się znalazły. Tego wymaga obecny moment. Ale nasze dalsze działania będą obejmowały nie tylko uchodźców.

 

JM: Fundację założyłyśmy 5 stycznia, a w tej chwili jesteśmy jedną z prężniej działających fundacji w naszym mieście. Przy działaniach na rzecz Ukrainy kontaktowali się z nami ludzie z innych państw. Dostawaliśmy transporty np. z Irlandii. Nasza działalność jest widoczna, dzięki czemu kolejne osoby chcą z nami pracować.

 

Ludzie chętnie angażują się w wolontariat?

 

JM: Tak. Mamy ponad stuosobową grupę wolontariuszy, wśród której jest bardzo dużo młodzieży, co nas bardzo cieszy i nakręca do działania, bo oni zawsze są chętni. Przed organizacją Dnia Dziecka z Alpakami wystarczyło hasło: „Potrzebujemy wolontariuszy do malowania twarzy, zabaw z dziećmi, robienia baniek” i zgłosił się tłum młodych ludzi, którzy chcieli z nami te rzeczy robić. A my zawsze ich przyjmujemy z otwartymi ramionami i jesteśmy wdzięczni, że poświęcają swój czas. Zaszczepienie w tych młodych ludziach chęci do działalności społecznej jest naszą największą radością.

 

Ogromna satysfakcja. Oprócz eventów – jakie jeszcze działania podejmuje Fundacja?

 

JM: W ramach szkółki sobotniej, podczas której polskie i ukraińskiej dzieci miały szansę się zintegrować, chciałyśmy pokazać rodzicom i dzieciom z Ukrainy, jak funkcjonują nasze przedszkola, szkoły i miasto. Naszą ideą jest wdrożenie ich do samodzielnego funkcjonowania, bo wiemy, że pierwszy pomocowy zryw mija i te osoby będą musiały sobie radzić same. Chcemy pokazać im, jak.

 

VK: Pomagaliśmy im szukać pracy, pisać CV, uczymy ich języka polskiego. Zresztą – uczymy nie tylko ukraińskie mamy, ale też Białorusinów. Znają podstawy polskiego, ale chcą się doskonalić, ponieważ boją się rozmawiać po polsku – ciągle przebywają w swoim gronie, ale chcą się uczyć. Misja wspierania kobiet, pomaganie dzieciom – to coś, co robię na co dzień i bardzo to cenię.

 

Czyli dalsza działalność to głównie obszar społeczno-edukacyjny.

 

VK: Tak, będziemy stawiać na kobiety.

 

JM: I na wspieranie seniorów i dzieci. Możemy się pochwalić, że złożyłyśmy kilka projektów do wymiany międzynarodowej. Na razie nie będziemy o nich mówić, bo czekamy na wyniki. W momencie, kiedy składałyśmy te projekty okazało się, że bardzo dużo instytucji międzynarodowych chce z nami współpracować i składać z projekty. Piękne jest to, że ludzie chcą z nami współpracować, momentami aż się boimy, że jeśli to wszytko się uda, to będziemy mieć pełne ręce roboty. Pierwsze plany w naszych głowach często są małe, ale potem planujemy, robimy burze mózgów i nasze chęci powodują, że to wszystko się rozrasta. Tak było np. w marcu, kiedy zrobiłyśmy Spotkanie z alpakami. W Parku na Wierzbowej zorganizowałyśmy ponad 20 wolontariuszy, którzy zajmowali się bańkami, zabawą z chustą, czyli właściwie nic nadzwyczajnego. Przyjechały też alpaki. Przez tą imprezę w ciągu 4 godzin przewinęło się około 5 tysięcy osób! Kolejka do alpak była olbrzymia. Mnóstwo osób z dziećmi… Promując to wydarzenie, nie spodziewaliśmy się takiego zainteresowania.

 

VK: Przez ilość zainteresowanych osób na Facebooku i udostępnień zastanawialiśmy się, czy damy radę to ogarnąć? Bo przecież mieliśmy tylko alpaki!

 

Fot. Fundacja Białystok Działa MY

 

JM: I to tylko 4! Okazało się, że wolontariusze świetnie sobie poradzili, dzieci dobrze się bawiły, dlatego postanowiłyśmy to powtórzyć na Dzień Dziecka – tym razem nieco więcej. Oprócz alpak i zabaw dla dzieci, była karetka i pokaz pierwszej pomocy, a także dmuchańce. Na koniec odezwała się jeszcze Białostocka Akademia Siatkówki, która chciała w ramach naszego wydarzenia zrobić fetę związaną z dostaniem się do pierwszej ligi. Zaproponowali nam fotobudkę i prowadzącego całą imprezę. Zgłosiła się też Fundacja Dr Clown, która chciała pomóc w zabawach dla dzieci. Na koniec jeszcze Mercedes i Purella zaproponowali sponsorowanie nagród. I z takiej małej imprezy zrobił się event na cały Park na Wierzbowej. Doszliśmy do wniosku, że to chyba będzie takie miejsce imprez Fundacji. Wszystko się udało do tego stopnia, że ludzie, którzy zaangażowali się w imprezę, oferują nam swoją współpracę w przyszłości. Szczególny ukłon w stronę ratowników medycznych, bo punkt medyczny i stanowisko szkolenia z udzielania pierwszej pomocy, nie tylko były atrakcją, ale zapewniały poczucie bezpieczeństwa. Także dziękujemy Karolowi Grunwald, dyrektorowi ds. Logistyki i Ratownictwa Medycznego ASP-HALT sp. z o.o. oddział Białystok oraz ratownikom Adamowi i Marcinowi.

 

Zobacz fotorelacje z działalności Fundacja Białystok Działa MY: Spotkanie z Alpakami oraz Transport darów na Ukrainę.

 

Na koniec pytanie o to, jak oceniają panie nasze miasto jako miejsce do życia, pracy i działania?

 

VK: Mogę powiedzieć, że wybrałabym Białystok jeszcze raz. Piękne zielone miasto z różnorodnymi ludźmi. Czuje się, że to duże miasto, ale jednocześnie ma się wrażenie, jakbyśmy wszyscy się znali. Pracuje mi się tu wyśmienicie.

 

JM: Dołączam się do tego, co powiedziała Vita. I uważam, że Białystok na przestrzeni ostatnich lat zmienił się nie do poznania. Każdy, kto wyjeżdża z Białegostoku i do niego wraca, jest w szoku, jak pięknie wygląda nasze miasto. Już nie mówiąc o tym, że jest pełne zieleni i życzliwych ludzi czy fajnych inicjatyw… Ale jest też dobrze skomunikowane. Drogi, które łączą różne arterie naszego miasta powodują, że żyjemy wygodniej. Co do działania – każde miejsce jest dobre do działania. Najważniejsze, żeby było z kim.

 

Świetne podsumowanie. Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękujemy.

 

Zdjęcia w galerii: Facebook / Fundacja Białystok Działa MY